That's the resin why
Pewnie zastanawiacie się, czy się przebranżawiamy w blog podróżniczy… Otóż nie.
Ponieważ bardzo często mówimy Wam, że naszą najważniejszą muzą i inspiracją jest podróżowanie, to postanowiliśmy, że będziemy się dzielić wrażeniami z wyjazdów. Być może ktoś z Was skorzysta i zapozuje na Rodos z naszą, ręcznie wykonaną z drewna i żywicy, biżuterią? (Czekamy na zdjęcia: biuro@resinlab.pl)
Zaczniemy od tego, że jesteśmy fanami niewielkich wysp, które z powodzeniem można zwiedzić całe w ciągu jednego wyjazdu – nie lubimy wybierać, które atrakcje są must see, a które można pominąć. Bo najfajniej jest zobaczyć je wszystkie (albo prawie).
Nasz hotel w miejscowości Afandou znajdował się blisko plaży i daleko od czegokolwiek innego J Nam to bardzo odpowiadało ale chcąc zwiedzać wyspę bez samochodu, położenie z dala od przystanków mogło być nieco uciążliwe. Pamiętajcie! Obecna technologia (google maps i street view) umożliwia dokładne zbadanie miejsca, w które się udajecie. Sprawdźcie odległość od plaży i przystanków, jeśli lubicie nocne życie i miejscowości turystyczne, to wybierzcie większy kurort, jeśli chcecie spokoju i ciszy i nie macie nic przeciwko spacerom, to możecie wybrać wioskę jak Afandou. Obędzie się wtedy bez zaskoczenia i w konsekwencji narzekania na zepsute wakacje.
Zaletą Afandou (poza dobrym położeniem jako baza wypadowa) jest najdłuższa na wyspie kamienisto – żwirowa plaża z cudownie czystą, turkusową wodą. Podobno jest to ulubiona plaża Rodyjczków. Pierwszy dzień na wyspie spędziliśmy spacerując plażą w kierunku Traganou Caves – przepięknych jaskiń, które warto zwiedzić od strony lądu i od strony morza. Już pierwszego dnia wiedzieliśmy, że niesamowity kolor wody odbije się w naszej żywicznej biżuterii…
Na www.shop-resinlab.pl możecie sprawdzić czy się udało.
A propos wody… pozytywnie zaskoczyła nas jej temperatura na początku czerwca. Mimo stosunkowo późnej wiosny w całej Europie, woda na Rodos była idealna do kąpieli.
Następnego dnia byliśmy już mobilni i mieliśmy obszerny plan oraz mnóstwo zapału do zwiedzania. Poruszanie się po Rodos w zasadzie nie sprawia problemów. Dwie główne drogi (na wschodzie i zachodzie wyspy) są nieźle oznakowane. Grecy mają oczywiście specyficzny, dość luźny styl jazdy, ale po chwili aklimatyzacji da się to ogarnąć.
Zwiedzanie zaczęliśmy od zachodniej części wyspy i pierwszym punktem na mapie było BEE MUSEUM – Muzeum Pszczół. Bilet wstępu kosztuje 3 euro i jest to zdecydowanie niewygórowana cena za niewielkie ale ciekawe i interaktywne muzeum z dużym polskim akcentem J Dodatkowo świetnie zaopatrzony i tani sklep z pamiątkami – głównie miody oraz smakołyki i kosmetyki produkowane na ich bazie przez miejscowych. Jak dla nas to najfajniejsze upominki więc załatwiliśmy tam lwią część suwenirkowych zakupów.
Z muzeum wyruszyliśmy na północ w kierunku miasta Rodos. Naszym celem było Filerimos. Oddalone o 10 km od Rodos wzgórze, z którego rozciąga się fantastyczny widok na stolicę, miasto Ialyssos i lotnisko. Oprócz podziwiania samolotów startujących i lądujących z dużą częstotliwością, możecie spróbować zaprzyjaźnić się z pawiami, które bardzo licznie zamieszkują to miejsce. Obecność ludzi wydaje się im nie przeszkadzać, oczywiście do czasu kiedy nie naruszamy ich przestrzeni osobistej J
Tutaj pierwszy raz podrzucamy link do fantastycznego bloga o wyspie Rodos. Ilość artykułów jest ogromna i znajdziecie tam praktycznie wszystko co warto wiedzieć przed wyjazdem -
TUTAJ link do artykułu o Filerimos.
Żeby zwiedzić kolejne punkty na naszej mapie ruszyliśmy na południe zachodnim wybrzeżem wyspy. Sama droga była na tyle malownicza, że kilka razy przystawaliśmy podziwiać widoki i cyknąć kilka zdjęć.
Celem (pierwszym z kolejnych) było starożytne miasto Kamiros. Dzisiaj to duże stanowisko archeologiczne, gdzie za 6 euro od osoby możemy podziwiać naprawdę pokaźne ruiny ważnego kiedyś strategicznie miasta, wchodzącego w skład trzech pierwszych i najważniejszych miast doryckich (obok Ialyssos i Lindos), które dały początek miastu Rodos. Przygotujcie się na spacer i wysoką temperaturę… ale oczywiście warto. Dla miłośników historii starożytnej to punkt obowiązkowy.
Żeby dotrzeć do następnych na liście miejsc musieliśmy się oddalić od wybrzeża i wyjechać wyżej w góry. Tam czekały na nas dwie urokliwe, tradycyjne greckie wioski – Embonas i Siana. Miejscowi utrzymują się tam głównie z wyrabiania wina, oliwy i miodów. W związku z tym na każdym rogu możecie skorzystać z możliwości degustacji i zakupić butelkę miejscowego wina, które najbardziej Wam smakowało. Obie wioski są niesamowicie klimatyczne, a wina i miody naprawdę pyszne. Miejscowi sprzedawcy są całkiem nieźli w sprzedawaniu więc uważajcie na stan portfela.
Przedostatnim punktem tego dnia było Monolithos i fantastyczne widoki po drodze. Z samych ruin zamku Monolithos widok też był nieziemski. A nam klarowały się projekty kolejnych wisiorków… Patrząc na morze z góry (i stojąc w pełnym słońcu) postanowiliśmy sprawdzić czy woda tak samo pięknie wygląda na dole i skorzystać ze sprawdzonego sposobu na ochłodzenie. Szybko dojechaliśmy do najbliższej plaży (Fourni) i spędziliśmy tam około godziny. Nie śmiejcie się – dla nas to optymalny czas plażowania.
Orzeźwieni wyruszyliśmy do ostatniej tego dnia atrakcji czyli do Siedmiu Źródeł. Urokliwe miejsce w lesie, gdzie ze skał, tuż obok siebie wybija siedem różnych źródełek. Oprócz tego jest tam gratka dla lubiących się bać J Jeśli mamy na to ochotę, to możemy zaliczyć kilkuminutową wycieczkę ciemnym, wąskim i mokrym tunelem (brodzimy - momentami nawet po kolana – w zimnej wodzie i w zupełnej ciemności), który doprowadzi nas do co prawda sztucznie stworzonego ale przepięknego wodospadu.
Po dosyć napiętym ale cudownym dniu i przepysznej kolacji (bo jedzenie w hotelu było świetne) śniliśmy o tym, jak wrażenia ze zwiedzania zamykamy w naszej biżuterii z drewna i żywicy. Efekty oczywiście w naszej letniej kolekcji, którą możecie zobaczyć TUTAJ.
Jak zauważycie w kolekcji dominuje drewno oliwne, którego w Grecji mamy pod dostatkiem. My osobiście poza tym że uwielbiamy oliwki, oliwę z oliwek, sałatkę grecką i kosmetyki na bazie oliwy, to jesteśmy ogromnymi fanami drewna oliwnego, o czym pisaliśmy już dawno temu na naszym profilu facebookowym. Sprawdźcie nasz cykl WE LOVE WOOD i bohatera –DREWNO OLIWNE.
Kolejną część naszej podróży opisaliśmy TUTAJ.